Witam was, moi kochani, bardzo serdecznie!
Już za dwa dni uczniowie małopolskiego, świętokrzyskiego, wielkopolskiego, lubuskiego i kujawsko-pomorskiego (w tym ja) wrócą do szkół a cała reszta będzie albo zaczynać, albo gotować się do własnych ferii #farciarze. Co jednak ten powrót oznacza? Nie... nie chodzi o to, że do matury zostały trzy miesiące... w poniedziałek rozpoczyna się luty, a to oznacza tylko jedno - najwyższy czas podsumować miesiąc!
Nie mogę jednak uraczyć was w tym poście oryginalnym zdjęciem mojego stosika, ponieważ mój pokój obecnie wygląda tak:
Oficjalnie weszłam w posiadanie drugiego regału, ale jako, że nie wszystkie książki jeszcze do mnie wróciły, to te spokojnie czekają na ułożenie. Zwłaszcza, że czeka je jeszcze odkurzanie.
W związku z tym będę dodawać zwyczajne zdjęcia okładek, a ponieważ wynik tego miesiąca jest przerażająco dobry - przejdźmy do meritum.
W TYM MIESIĄCU PRZECZYTAŁAM 13 KSIĄŻEK!
Nie wiem, czy wzięło się to z takiej ilości dni wolnych, czy może od tego, że w ciągu ostatnich tygodni uciekałam w książki od własnego życia, nie ma w tym jednak krzty kłamstwa, czy przechwałek - ten rok zaczął się dla mnie wspaniale czytelniczo, udało mi się przeczytać kilka naprawdę świetnych kawałków literatury, więc nie przedłużając - zaczynajmy!
"Przypadki Callie i Kaydena", "Ocalenie Callie i Kaydena" Jessica Sorensen - to pierwsze książki, z którymi zetknęłam się w tym roku. Historia mówi o dwójce nastolatków. Każde z nich ma swój mroczny sekret, a mogą sobie z nimi poradzić tylko razem. Książki są wciągające, bardzo przyjemnie mi się je czytało. Nie jest to może jakieś wielkie dzieło literatury, ale bardzo przyjemna lektura o miłości i przeszkodach jakie może pokonać. + 10 pkt za postacie drugoplanowe - przyjaciela geja i innego - twardziela. I te piękne okładki! Ocena: 7/10, 7/10
"Utrata", "Toxic", "Fearless", "Wstyd" Rachel Van Dyken - do tej serii mam mieszane uczucia. Pierwsze dwie części oraz nowelka podobały mi się niesamowicie, natomiast "Wstyd" kompletnie mi nie podszedł, chyba był dla mnie zbyt psychodeliczny... chociaż, gdyby w tej książce przeczytać sam epilog - dla mnie bomba! Seria opowiada trzy różne historie miłosne kolejnych członków paczki przyjaciół. Każda z nich jest niezwykle romantyczna, każda skupia się na innej "stronie" miłości; bezgraniczności, poświęceniu czy nawet toksyczności. Jak dla mnie relacje rozwijały się ciut za szybko, ale pierwsze dwa tomy doprowadziły mnie do łez, więc mogę to uznać za rekompensatę. Ocena: 8/10, 8/10, 9/10, 6/10
"W śnieżną noc" - Maureen Johnson, John Green, Laureen Myracle - wreszcie tej zimy udało mi się zabrać za ten niezwykle klimatyczny zbiór opowiadań, z niezwykle klimatyczną okładką (w której się zakochałam!). "W śnieżną noc" to zbiór trzech opowiadań o miłości, których czas akcji skupia się wokół Świąt Bożego Narodzenia. Mnie osobiście zaraz po przeczytaniu książki najbardziej podobało się opowiadanie pani Johnson, ale po upływie pewnego czasu, stwierdzam, że z głowy nie może mi wyjść jednak historia Johna Greena. Trudno się dziwić, w końcu jest jednym z moich ulubionych autorów. Cały zbiór niesamowicie mi się spodobał, czytałam go nawet w momencie, kiedy padał śnieg, więc już w ogóle - spełnienie marzeń! Ocena: 7/10
"Więzień labiryntu" James Dashner - ewidentnie najlepsza książka tego miesiąca! Powieść opowiada o Thomasie, chłopcu, który stracił pamięć i nagle trafia do Strefy - miejsca otoczonego ogromnymi murami labiryntu. Po jego przybyciu - życie Streferów zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, a sam bohater staje się ważnym pionkiem w planie ucieczki. James Dashner stał się dla mnie mistrzem planowania powieści. Każdy szczegół jest ważny, każda informacja służy temu, by czytelnik czuł się jakby stał obok Thomasa, aby myślał, że to po prostu nieco inna rzeczywistość. Niezwykle podobało mi się przedstawienie świata, który poznawaliśmy razem z głównym bohaterem, a zakończenie przyprawiło mnie prawie o spazmy. Autor ma jednak przedziwną tendencję: sceny napięcia, akcji to czyste mistrzostwo świata, ale zdarza się, że momenty przestoju się dłużą.Żałuję tylko, że nie dałam sobie więcej czasu na "przeżywanie" ani podczas czytania, ani po jego zakończeniu, bo przez to kolejne książki wypadały przy "Więźniu" nieco gorzej. Ocena: 8/10
"Chłopcy 3. Zguba", "Chłopcy 4. Największa z przygód" Jakub Ćwiek - obecnie trudno mi wypowiedzieć się na temat tej serii. Pierwszy tom zrobił na mnie ogromne wrażenie swoją mądrością i przekazem. W mojej opinii pogrążył ją tom drugi, a na pewno nałożyło się też to, że zaczęłam czytać część trzecią i czwartą zaraz po "Więźniu labiryntu". Seria opowiada o Piotrusiu Panie, Dzwoneczku i Zagubionych chłopcach gangu motocyklowym i jego przygodach. Właściwie przedziwnym gangu, który ma coś wspólnego z podejrzanym proszkiem i płynami, które powodują zapomnienie. Wgłębiając się w nią możemy przypomnieć sobie dziecko, którym byliśmy i które właściwie, wciąż w nas jest. "Zguba" była całkiem niezła, choć męcząca, bo odebrała wszystkich bohaterów, w których się zakochałam i pokazała ich w zupełnie innej kreacji, której się nie spodziewałam. "Największą z przygód" wciąż czytam, ale na razie jedyne co wzbudza we mnie emocje to powolne odzyskiwanie tego, co utracone. Jeśli tak dalej pójdzie, być może osiągnie poziom pierwszego tomu. Ocena: 7/10, (brak)
Oraz trzy lektury: "Ferdydurke" Witold Gombrowicz, "Antygona" Sofokles", "Makbet" William Szekspir. Ogromne wrażenie wywarła na mnie pierwsza z wyżej wymienionych, wydaje mi się, że zrozumiałam autora, jak pragnął wolności od zasad i konwenansów, jak próbował wyzbyć się wszechobecnej formy i masek nadawanych ludziom przez ludzi. Nie osiągnął co prawda tego co zamierzał, bo albo uznawano go za wariata, albo za prekursora, jednak być może pisał tę powieść dla ludzi takich jak ja i być może ucieszyłby się z choć jednej osoby, która nie nadała mu przez tę powieść "gęby". Szekspir to Szekspir, nie ma co się rozpisywać - klasa sama w sobie, choć jest to chyba najsłabsze z jego dzieł, z którymi się zapoznałam, brakowało mi chyba klimatu w całej tej intrydze, dlatego nie do końca mnie przekonała. Wreszcie króciutka "Antygona", która mnie nie zachwyciła, ale też nie rozczarowała, przyjemnie było się przenieść w czasy starożytnej Grecji.
To już wszystkie książki, jakie miałam wam do pokazania. Tegoroczny styczeń to chyba mój rekord, a zdecydowanie jest nim odkąd prowadzę bloga i kanał.
A co wy przeczytaliście w tym miesiącu? Dajcie też znać co myślicie o książkach które ja przeczytałam - czytaliście już? Chcecie przeczytać? Co o nich sądzicie?
Ja natomiast wracam do mojego nowiutkiego regału, który pewnie pomalutku będzie się zapełniał.
Pa!