wtorek, 26 stycznia 2016

"Chłopcy 3. Zguba" Jakub Ćwiek

[Źródło]
Dziś znów książkowo.
Szanowni państwo wracamy do autora, który wywraca cały mój świat i jeszcze się z tego śmieje. 

Zanim jednak wskoczymy znów do realiów Chłopców, dwa słowa od prowadzącego.
Pozostanę przy podsumowaniach miesiąca (styczniowe już niedługo!), choć nie wiem, czy będę je łączyć z book haulami - wydaje mi się, że zrobię jeden duży, gdy wrócę na kanał. Jednak ponieważ obiecywałam, że powolutku będą zachodzić zmiany - już od tego miesiąca pojawią się ULUBIEŃCY, czyli seria, w której będę sobie mogła ponawijać o serialach, filmach, wydarzeniach kulturalnych, a nawet jedzeniu (!) czy kosmetykach. Mam nadzieję, że pod koniec tygodnia pojawi się również pierwszy post stricte filmowy. Zobaczymy.

A wracając do głównego tematu... Kochany czytelniku, jeśli wciąż nie zapoznałeś się z pierwszymi dwoma tomami serii Jakuba Ćwieka to natychmiast cofnij się do pierwszej recenzji (klik!) i dopiero gdy przeczytasz dwie poprzednie części, masz pełne prawo tu wrócić. Spinaj poślady i czytaj! Natomiast tych, którzy mają już rozpoczętą tę przygodę, zapraszam na recenzję "Zguby".

Wszystko legło w gruzach. Dzwoneczek balansuje na granicy śmierci, a gdy wraca do żywych - budzi się w nie swoim życiu. Zresztą nie tylko ona - Chłopcy nie są już Chłopcami, a w układance ich przygód pojawia się nowy element. Element, który może zmienić wszystko. Intryga i jej konsekwencje przetaczają się przez strony tej powieści, stawiając przed czytelnikiem wciąż to samo pytanie - czy już przegraliśmy?

Piszę tą recenzję zaledwie parę minut po zakończeniu czytania tej powieści, więc jeżeli wedrą się do niej nutki chaosu to przepraszam serdecznie. 

Na początek odniosę się do poprzedniego tomu. Jak mogliście zauważyć, oceniłam go niżej i odczytałam jako czystą rozrywkę bez żadnego przekazu, nijak mającą się do kunsztu i niuansu pierwszej części. Dopiero po przeczytaniu trójki, mogę to wreszcie zrozumieć. Autor położył fundament - każdym kolejnym opowiadaniem rozkochiwał nas w swoich postaciach, pokazywał humor, dziecinność i bezpretensjonalność, byśmy zarówno starali się je zrozumieć, jak i po prostu dobrze się przy nich bawili. Dlaczego? Ponieważ trójka nam to odbiera. 

Podczas czytania każde kolejne słowo zadawało mi ból, rozrywało mi trzewia. Przysięgam, że przez dwieście stron miałam ochotę rzucać tą książką. I nie dlatego, że była badziewiem, nudą, czy czara mojej wyrozumiałości wobec przekleństw się przeważyła - co to, to nie! Bolało, bo odebrano mi postacie, w których tak bardzo się zakochałam, a postanowiono mnie w zupełnie nowej sytuacji... w której nie mogłam zrobić nic, aby im pomóc. Już po "Raz" poczułam się tak, jakby ktoś dał mi w twarz, a przez cały rozdział "Dwa" płakałam i to chyba mówi samo przez się, bo ja nie płaczę, gdy coś nie poruszy mnie naprawdę głęboko.
Zabieg jaki zastosował autor jest przerażająco... dobry. (Co nie zmienia faktu, że go za to nienawidzę.) Mimo tego, że chcemy spalić tę książkę, rzucać nią i udawać, że wcale jej nie ma, wciąż do niej powracamy, naiwnie licząc, że przecież musi skończyć się dobrze. Czy tak się stanie? Musicie przekonać się sami. 

Fabuła tej powieści różni się nieco od jej poprzedniczek. Nie mamy tu bowiem zbioru opowiadań, a konkretną historię, która ciągnie się przez sześć rozdziałów + epilog, przedstawianą z różnych punktów widzenia. Akcję natomiast można porównać do dobrej przejażdżki motorem - czasem pędzimy jak szaleni, by potem na chwilę zwolnić, porozkoszować się widokiem. Te momenty, kiedy tak naprawdę tylko "płyniemy", zamiast szarżować, są jak kopniaki w brzuch - mocne i najdłużej pozostawiają po sobie nieprzyjemne efekty, ale uwierzcie mi, że warto. Zakończenie wiele wam wynagrodzi, choć zapewne pozostawi was, tak jak i mnie, z rozdziawioną szczęką i rozpaczliwym: "Ale co dalej?!"

Postaci jak zawsze świetne, zadziorne, czasem do bólu mroczne i tak ma być! 
Ostrzegam jednak, jak zawsze, że przemoc, przekleństwa i seks trochę się wylewają z tych 300 stron, więc wrażliwym radzę się zastanowić. 

Muszę jeszcze dodać parę słów o dedykacji i posłowiu. Czytajcie to ludzie! To pozwoli wam zobaczyć o wiele więcej niż całkiem niezłą reinterpretację opowieści o Piotrusiu Panie. O wiele więcej. 

Podsumowując, tak naprawdę wciąż piszę o tej serii i zachęcam was do niej, bo Jakub Ćwiek robi z nami rzecz niemożliwą - poprzez tę (czasami chorą) mocną, pełną akcji i przygód powieść włącza w nas dzieciaka, o którym nawet osiemnastolatkowie już czasem zapominają, przytłoczeni trudem dorosłości. Ten dzieciak właśnie pozwala nam inaczej spojrzeć na życie. Dorosłość jest do dupy, a jeśli wciąż się nie zgadzasz - przeczytaj, pogadamy.

Czytaliście "Chłopców"? Co o nich sądzicie? 
Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję wydawnictwu SQN.  

[Źródło]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz