Macie może ochotę na jakąś filmową recenzję?
Oferuję: "Pingwiny z Madagaskaru", "Bezwstydny Mortdecai" (Johnny Depp <3), "Tajemnice lasu" (Johnny Depp again <3 <3) oraz <prawdopodobnie, bo nie wiem czy wstanę> "Kingsman: Tajne służby" (Colin Firth! <3).
Dobra, nie przedłużając, przejdźmy do "Niezgodnej".
Zastanawiałam się, czy nie zrobić recenzji całości serii; byłoby krócej. Ale jednak omówię każdy tom osobno, by pokazać wam jak bardzo na przestrzeni czytania, można zmienić o tej serii zdanie.
Obecnie uważam, że seria jest dobra... może nawet bardzo. Ale jak wypadła moja przygoda z pierwszym tomem?
Witamy w dystopii! Akcja książki dzieje się w społeczeństwie zbudowanym na gruzach Chicago, podzielonym na pięć frakcji: Erudycje, Prawość, Serdeczność, Altruizm i Nieustraszoność (to dwie ostatnie, będą nas najbardziej interesować). Główną bohaterką jest Beatrice Prior - z urodzenia altruistka. Posiadaczka cudownej rodziny, bardzo altruistycznego brata i... (<sarkazm>jakże niespodziewanie!</sarkazm>) kompletnie do tego wszystkiego; do kultury, obyczajów altruistów, niepasująca.
W wieku szesnastu lat każdy członek tego społeczeństwa wybiera frakcje, w której chce przeżyć resztę życia. Wielu wybiera te rodzime, jednak są i tzw. "transfery". W dokonaniu trudnej decyzji ma pomóc test przynależności. I w tymże teście nasza Beatrice osiąga (<sarkazm>kolejne zaskoczenie!</sarkazm>) status tytułowej niezgodnej. Co to znaczy? Jakie będą tego konsekwencje? - Tego właśnie dowiecie się z książki. Niemniej jednak nasza bohaterka sprzeciwia się całemu światu (idąc za przykładem bardzo altruistycznego brata, który zostawił ojczystą frakcję, nie mrugnąwszy okiem) i przechodzi do Nieustraszoności przyjmując o wiele lepsze imię, czyli Tris.
W Nieustraszoności czekają ją długie szkolenia, przystojny instruktor, wredny przywódca frakcji, chory psychicznie kolega transfer i inne tego typu przyjemności. A poza tym Tris wywęszy (z pewną pomocą przystojnego instruktora) pewien spisek.
W Nieustraszoności czekają ją długie szkolenia, przystojny instruktor, wredny przywódca frakcji, chory psychicznie kolega transfer i inne tego typu przyjemności. A poza tym Tris wywęszy (z pewną pomocą przystojnego instruktora) pewien spisek.
Uwierzcie mi, że w tym przydługim opisie nie ma ani grama spoileru, bo prawdziwa akcja zaczyna się mniej więcej od 250... albo nawet 270 str.
Możecie mnie bić (założyłam już garnek na głowę jako hełm, pokrywka będzie tarczą, a łopatka do kotletów mieczem, osłonię się natomiast blachą do ciasta), ale ja nie przepadam za narracją pierwszoosobową prowadzoną z punktu widzenia kobiety. Potwornie irytują mnie jakieś dziwne dylematy, które w takich sytuacjach bohaterki snują - być w dziewczęcym mózgu to horror. Więc samo to już lekko przeszkadzało mi w odbiorze powieści, ale akurat do tego mogłam się przyzwyczaić.
Macie tu jednak świetny przykład głównej bohaterki, której ja nie jestem w stanie zdzierżyć. Altruiści bowiem zachowują się trochę jak rozmemłane ciamajdy i ona ma taki charakter! Przeżywa absolutnie wszystko, każdy najdrobniejszy gest czy sytuacje i podnieca się każdym spojrzeniem Tobiasa. O BOŻE. Plusuje u mnie tylko i wyłącznie tym, że od czasu do czasu potrafi spiąć poślady i złapać za pistolet, wtedy ukazuje się w niej jakaś krzytna (a raczej krztynusia) nieustraszonej.
Ponadto jeśli ktoś od dłuższego czasu siedzi w gatunku książek młodzieżowych, zwłaszcza o tematyce dystopijnej, to absolutnie nic go w tej książce nie zaskoczy. Wiele rzeczy da się przewidzieć i choć autorka od czasu do czasu sprawi, że opadnie nam szczęka i zapytamy: "Co? Ale jak?", to niestety sytuacje te się nie wyrównują.
Ponadto historia pozostawia czytelnikowi wiele pytań bez odpowiedzi (na niektóre z nich odpowiedzą wam następne tomy i dodatek "Cztery", na inne odpowiedzi nie będzie wcale), a bohaterka tak skłonna do opowiadania nam wszystkich swoich przeżyć, nie umie dobrze opisać bólu czy mocnej akcji, przez co mamy niewielkie wrażenie ślizgania się po tej opowieści, nie jesteśmy tam i nie chowamy się za plecami Tris obserwując wydarzenia.
Nie myślcie jednak, że ta powieść ma same minusy, ależ skąd!
Przede wszystkim autorka świetnie skonstruowała postać Tobiasa, który nie jest idealnym adonisem zesłanym z niebios, a także postacie drugoplanowe. Moim ulubionym bohaterem całej serii jest Uriah. I możecie mówić co chcecie, ale to jedyna postać, na którą wszystkie wydarzenia naprawdę mają wpływ, jedyna postać dynamiczna, która ukazuję ogromną różnicę w sobie pomiędzy tomem pierwszym, a tomem trzecim. Świetnie skonstruowane jest również uniwersum. Społeczeństwo, choć może mało realne, dobrze sobie radzi, a przynależący do frakcji ludzie, bronią jego sensu. Zaskoczył mnie wątek niezgodności i uważam go za jeden z najlepszych. W pierwszej części są również sceny (czytającym podpowiem: dach), które mnie pozwoliły naprawdę się wczuć i kontynuować serię. Fabuła jest wartka, ale wątek szkolenia niestety został pociągnięty trochę za długo i w pewnym momencie męczy. Ale uwierzcie mi, że dla ostatnich stron naprawdę warto przeczytać "Niezgodną".
Jak więc ocenić tę książkę? Była okej.
Nie mogę się też wypowiedzieć o niej najlepiej zapewne dlatego, że była powodem, a zarazem lekarstwem na mój kryzys czytelniczy, który trwał prawie pół roku. W tym czasie zaczynałam różne książki, żeby się wyrwać, ale wszystkie odkładałam po jakimś kawałku. "Niezgodnej", ponieważ niezgodnej trzeba przyznać to, że wyciąga po ciebie jakieś dziwne macki i wszczepia ci serum, które nie pozwala jej odłożyć. Więc musiałam przeczytać ją jeszcze raz (a w zasadzie dokończyć, bo zostawiłam ją 13 str. przed końcem), a potem następne tomy by wrócić do mojego czytelniczego szału. Ponadto niestety widać, że jest to uczepienie się gatunku, który stworzyła Suzanne Collins i wrzucenie do tego paru całkiem opłacalnych wątków z powieści dla młodzieży. Nie oceniajcie jednak serii po tym jednym tomie, a zwłaszcza po tej jednej opinii. Gwarantuję, że trzeci tom wiele wynagradza.
Możecie mnie bić (założyłam już garnek na głowę jako hełm, pokrywka będzie tarczą, a łopatka do kotletów mieczem, osłonię się natomiast blachą do ciasta), ale ja nie przepadam za narracją pierwszoosobową prowadzoną z punktu widzenia kobiety. Potwornie irytują mnie jakieś dziwne dylematy, które w takich sytuacjach bohaterki snują - być w dziewczęcym mózgu to horror. Więc samo to już lekko przeszkadzało mi w odbiorze powieści, ale akurat do tego mogłam się przyzwyczaić.
Macie tu jednak świetny przykład głównej bohaterki, której ja nie jestem w stanie zdzierżyć. Altruiści bowiem zachowują się trochę jak rozmemłane ciamajdy i ona ma taki charakter! Przeżywa absolutnie wszystko, każdy najdrobniejszy gest czy sytuacje i podnieca się każdym spojrzeniem Tobiasa. O BOŻE. Plusuje u mnie tylko i wyłącznie tym, że od czasu do czasu potrafi spiąć poślady i złapać za pistolet, wtedy ukazuje się w niej jakaś krzytna (a raczej krztynusia) nieustraszonej.
Ponadto jeśli ktoś od dłuższego czasu siedzi w gatunku książek młodzieżowych, zwłaszcza o tematyce dystopijnej, to absolutnie nic go w tej książce nie zaskoczy. Wiele rzeczy da się przewidzieć i choć autorka od czasu do czasu sprawi, że opadnie nam szczęka i zapytamy: "Co? Ale jak?", to niestety sytuacje te się nie wyrównują.
Ponadto historia pozostawia czytelnikowi wiele pytań bez odpowiedzi (na niektóre z nich odpowiedzą wam następne tomy i dodatek "Cztery", na inne odpowiedzi nie będzie wcale), a bohaterka tak skłonna do opowiadania nam wszystkich swoich przeżyć, nie umie dobrze opisać bólu czy mocnej akcji, przez co mamy niewielkie wrażenie ślizgania się po tej opowieści, nie jesteśmy tam i nie chowamy się za plecami Tris obserwując wydarzenia.
Nie myślcie jednak, że ta powieść ma same minusy, ależ skąd!
Przede wszystkim autorka świetnie skonstruowała postać Tobiasa, który nie jest idealnym adonisem zesłanym z niebios, a także postacie drugoplanowe. Moim ulubionym bohaterem całej serii jest Uriah. I możecie mówić co chcecie, ale to jedyna postać, na którą wszystkie wydarzenia naprawdę mają wpływ, jedyna postać dynamiczna, która ukazuję ogromną różnicę w sobie pomiędzy tomem pierwszym, a tomem trzecim. Świetnie skonstruowane jest również uniwersum. Społeczeństwo, choć może mało realne, dobrze sobie radzi, a przynależący do frakcji ludzie, bronią jego sensu. Zaskoczył mnie wątek niezgodności i uważam go za jeden z najlepszych. W pierwszej części są również sceny (czytającym podpowiem: dach), które mnie pozwoliły naprawdę się wczuć i kontynuować serię. Fabuła jest wartka, ale wątek szkolenia niestety został pociągnięty trochę za długo i w pewnym momencie męczy. Ale uwierzcie mi, że dla ostatnich stron naprawdę warto przeczytać "Niezgodną".
Jak więc ocenić tę książkę? Była okej.
Nie mogę się też wypowiedzieć o niej najlepiej zapewne dlatego, że była powodem, a zarazem lekarstwem na mój kryzys czytelniczy, który trwał prawie pół roku. W tym czasie zaczynałam różne książki, żeby się wyrwać, ale wszystkie odkładałam po jakimś kawałku. "Niezgodnej", ponieważ niezgodnej trzeba przyznać to, że wyciąga po ciebie jakieś dziwne macki i wszczepia ci serum, które nie pozwala jej odłożyć. Więc musiałam przeczytać ją jeszcze raz (a w zasadzie dokończyć, bo zostawiłam ją 13 str. przed końcem), a potem następne tomy by wrócić do mojego czytelniczego szału. Ponadto niestety widać, że jest to uczepienie się gatunku, który stworzyła Suzanne Collins i wrzucenie do tego paru całkiem opłacalnych wątków z powieści dla młodzieży. Nie oceniajcie jednak serii po tym jednym tomie, a zwłaszcza po tej jednej opinii. Gwarantuję, że trzeci tom wiele wynagradza.
A jaka jest Twoja opinia o tej książce? Albo może chcesz bym zrecenzowała jakąś inną, na której ci zależy?
CZYTAJCIE, KOMENTUJCIE I PODAJCIE DALEJ!
A mnie "Niezgodna" urzekła właśnie kobiecą narracją. Mężczyźni dzięki temu mogą posiedzieć w głowie kobiety. Po za tym psychologiczna konstrukcja powieści. Ukazanie ludzkiej kondycji. Od, jak to określiłaś "ciapowatych" altruistów, przez "rozbuchanych intelektualnie" erudytów, "sielankową" serdeczność, "obrzydliwie rzetelną" prawość, na "niedojrzałej" nieustraszoności kończąc. Wiele razy w trakcie powieści docierała do mnie refleksja jaka byłaby moja decyzja w czasie ceremonii przynależności i jak bardzo wyczekiwana byłaby zmiana. Jak długo można żyć według, było nie było, bardzo rygorystycznych zasad. Z dala od rodziny? Lekka w odbiorze, ale zmuszająca do pewnych refleksji. Nie dająca o sobie łatwo zapomnieć i.. Kończąca się noe jednoznacznie. Młodzieżowa, czy nie, prawi o wyborach, dojrzewaniu, prawdzie (niejednokrotnie bardzo subiektywnej), miłości (rzadko kiedy cukierkowej), oraz o wykluczeniu i różnych jego aspektach. Teraz czekam na historię z męskiego punktu widzenia "cztery" czeka na koniec sesji.
OdpowiedzUsuńMam baardzo podobne do ciebie zdanie, książka okej, ale jednak igrzyska lepsze, zabrakło mi oryginalności bo jednak widać że dużo rzeczy było podpatrzonych od suzanne collins, a trzecia część musze przyznać ogromnie mnie zaskoczyła a zwłaszcza zakończenie, ale nie będę spojlerować jeżeli ktoś nie czytał. :D
OdpowiedzUsuńPierwszą część czytałam już 3 razy. Lubię tą książkę. Pomaga mi się wyrwać z zastoju książkowego. Nie lubię porównywać jej do Igrzysk które uwielbiam ale przeczytałam tylko raz ( pewnie dlatego że zmaltretował mnie emocjonalnie Kosogłos, a wiem że jak usiądę do czytania to nie odejdę jak nie skończę całej trylogii :D ). Osobiście uważam, autorka lepiej zrobiłaby zamykając historie w jednym tomie, ewentualnie w 2.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że dzielicie się ze mną opiniami!
OdpowiedzUsuńNawet jeśli nie są zgodne z moją, to skaczę pod sufit, bo uwielbiam spojrzeć na coś z innej perspektywy :)
Czytałam "Cztery" i sposób narracji podobał mi się bardziej (tak samo jego wątki w 3 tomie) - kwestia gustu.
PS W niedzielę po raz pierwszy obejrzałam "Kosogłos cz.1" i bardzo dużo rzeczy sobie przemyślałam na temat serii Suzanne Collins - muszę ją przeczytać jeszcze raz, a wtedy się podzielę!