wtorek, 24 lutego 2015

Znane/Nieznane - "Harry Potter i kamień filozoficzny" J.K. Rowling

Źródło: [KLIK]
Przyznaję się bez bicia - jest to moje absolutnie pierwsze spotkanie z Harrym Potterem.
Tak, tak... już widzę te wielkie oczy i zdania cisnące się na usta: "Co?!", "Jak to?!", "Niemożliwe!", "Zgiń, przepadnij maro nieczysta!". Spotykam się z nimi mniej więcej od pięciu lat bez przerwy, więc może od razu pospieszę z wyjaśnieniami, dlaczego otworzyłam tę książkę dopiero w wieku osiemnastu lat. 

Jestem osobą, która nie wielu rzeczy się boi - nie oglądam horrorów, bo mnie nudzą (poza jednym gatunkiem), przeżyję krwawą jatkę w filmie, czy dobrze opisane morderstwo w książce, często okrucieństwo traktuję jak coś dramatycznego, co dodaje dreszczyku. Ale od tego są pewne wyjątki.
I takim samym byłam dzieckiem. Nie przerażała mnie bajka o dziewczynie, która wyszła za bogatego szlachcica, a ten nie pozwalał jej wchodzić do jednej, jedynej komnaty, bo tam trzymał trumny ze swoimi poprzednimi żonami. 

Mniej więcej w wieku sześciu lat, kiedy mój brat był w gimnazjum i zafascynował się (po raz pierwszy w życiu, bo on niczego nie czyta) Harrym Potterem, ja nie miałam pomysłu co dać mu na urodziny. I wyobraźcie sobie, że zdarzył się cud - na TVN w "Super kinie" szedł maraton pierwszej i drugiej części właśnie Harry'ego! Zdecydowałam więc, że to nagram, a był to piękny czas kaset VHS. Niestety nasze video należało do takich, które lubią coś pomieszać, więc jak chciałeś coś nagrać, to musiałeś to obejrzeć. I tak sześcioletnia Agatka po raz pierwszy spotkała się z Potterem... który przeraził ją do granic możliwości. Nie pamiętam ile w tym udziału miał Draco Malfoy, ile rozwiązanie zagadki o Kamieniu Filozoficznym, a ile krew na ścianach, rzecz w tym, że po tych dwóch filmach, postanowiłam, że nigdy się tego nie tknę.
Kiedy zaczęło się "Jak to? Nie czytałaś Harry'ego Pottera?!" gdzieś pod koniec podstawówki, pomyślałam, że może jednak się złamie... i wtedy trafiłam na ekranizację "Więźnia Azkabanu", akurat na scenę z wilkołakiem. Miałam wtedy ogromną fazę na wampiry i wilkołaki, więc kiedy zobaczyłam taką wersję mojego ulubionego fantastycznego stworzenia, to myślałam, że rzucę czymś w ten telewizor i stwierdziłam, że jak tak, to my się chyba z Panią Rowling nie polubimy.

No cóż. Minęło pięć lat. A ja cały ten czas, mimo wszystko dość często, biorę udział w rozmowach, słyszę o fickach, i nie mam pojęcia o co w tym chodzi. Nadszedł więc czas, żeby to zmienić.

Wszyscy słyszeli o Harrym Potterze. Chłopcu, który wychowywał się u wujostwa Dursley'ów, szczupłym, w okularach i z blizną na czole, przypominającą błyskawicę - tak przynajmniej byłoby, gdyby to była zwyczajna powieść, o zwyczajnym chłopcu. Harry jednak wcale nie jest zwyczajny, któregoś dnia otrzymuje list, że został przyjęty do Szkoły Magii i Czarodziejstwa - Hogwart. I tu zaczynają się wielkie przygody Harry'ego Pottera. Jak sobie poradzi? Kim tak naprawdę są Ron i Hermiona? Dlaczego Draco Malfoy'a (przynajmniej w tej części) należy nienawidzić? I o co chodzi z tym Kamieniem Filozoficznym? - Tego i jeszcze więcej dowiecie się z książki.

Co myśli o niej osoba, która rękami i nogami wzbraniała się, żeby jej nie przeczytać?
Żałuje. Żałuje, że przekonała się tak późno (i że w domu ma tylko dwa tomy).

Jeśli jesteś takim ewenementem jak ja i nigdy nie sięgnąłeś po przygody Pottera, może przekona cię to jedno zdanie moich przemyśleń:
Czytając tę powieść czujesz się tak, jakbyś od zawsze czekał na tę historię, choć nie znałeś jej bohaterów, fabuły... nic o niej nie wiedziałeś. Jednak z każdą kolejną stroną zdajesz sobie sprawę, że gdybyś nigdy jej nie przeczytał, brakowałoby jakiejś nowej cząstki ciebie.

Historia autorstwa Pani Rowling jest zupełnie inaczej przedstawiona niż film. Czyta się ją nadzwyczaj szybko i przyjemnie, ma w sobie niespotykane ciepło, prawie bajkowe.
Mam osiemnaście lat, a jednak czytając tę książkę, nie miałam najmniejszego problemu, aby wdrożyć się w akcję, poznać Hogwart, zaprzyjaźnić z bohaterami - ani ich wiek, ani wiek czytelnika nie gra tu żadnej roli.
Sam pomysł autorki powala na kolana i ukazuje jej ogromną wyobraźnię. Ma się przemożne wrażenie, jakby tą powieścią chciała rozłożyć nad czytelnikiem taki klosz i choć przez chwilę obronić go przed dzisiejszym światem.
Bohaterowie są świetnie skonstruowani. Każde z dzieci jest inne, każde ma swoje wady i zalety - to jest coś co ja bardzo doceniam - oni po prostu są realistyczni. Gdybym zobaczyła Hermionę na ulicach Londynu, zapewne minęłabym ją obojętnie, nie olśniła by mnie, nie wiedziałabym też, że jest czarodziejką, bo jest taka jak każdy inny człowiek. Ponadto składam pokłony za Draco Malfoy'a - dawno nie było postaci, którą tak od razu bym znienawidziła, jest idealnym obrazem dziecka, które lubi wyżywać się na innych, a ja coś o tym wiem.
Fabuła jest wartka, trochę bajkowa, choć nie pędząca na łeb, na szyję. Został tu zastosowany zabieg, który ja bardzo lubię - wchodzimy w ten magiczny świat razem z protagonistą, wiemy tyle ile on, razem z nim wybieramy różdżkę, czy czujemy na karku spojrzenie Snape'a, co bardzo ułatwia utożsamienie się z nim.
Natomiast dzięki temu ciepłu, o którym wspominałam już wcześniej nie możemy, a właściwie - nie chcemy odrywać się od książki. Można by rzec, że jest niedzisiejsza; nie traktuje bowiem o wielkich pieniądzach, wielkiej miłości, czy wielkich sukcesach, opowiada o życiu tak bardzo podobnym nam, tyle że ze szczyptą magii, a ona dodaje powieści ogromnego uroku.
I tu powiem od razu, że jeszcze nie sięgnęłam po film, choć wiem, że już bym się nie bała.
Boję się natomiast czegoś innego, że ta mroczność filmu - bo właśnie w taki sposób jest on kreowany, na bardziej tajemniczy i mroczny niż powieść - mogłaby mi zepsuć to przyjemne ciepło, które wciąż unosi się jeszcze w mojej klatce piersiowej, w okolicach serca. 
Może kiedyś się przekonam?

Źródło:[KLIK]
Podsumowując, jeżeli jeszcze nie sięgnąłeś po książkę, to bardzo do tego zachęcam, ale (!) nie rób tego, jeśli nie poczujesz, że ta historia cię pociąga, że coś cię w niej przywołuje. 
Wiele razy słyszałam, jak moje koleżanki i koledzy powtarzają, że chcieliby dostać taki list jak Harry - przyjęcie do Hogwartu. Ja mam wrażenie, że listem jest ta dziwna chęć, która nagle pojawia się i która nakłania do sięgnięcia po książkę - mimo wszystko, kiedy naprawdę uda się nam "wejść" w powieść, to prawie tak, jakbyśmy ramię w ramię z Harrym znaleźli się w Szkole Magii i Czarodziejstwa.
A granica między wyobraźnią a prawdą... jest niezwykle ruchoma.
Może da się ją przebyć na latającej miotle?

A co wy myślicie o tej książce? Czytaliście ją już? Ile razy?

CZYTAJCIE, KOMENTUJCIE I PODAJCIE DALEJ! 

2 komentarze:

  1. Książka mojego dzieciństwa... Czytałam ją już kilka razy, nie pamiętam ile dokładnie, ale uwielbiam ją równie mocno jak parę lat temu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry blog, świetnie się czyta. Widać, że naprawdę kochasz książki. Czekam na koleje wpisy! ;)

    OdpowiedzUsuń